Wczorajszy artykuł Kredyt hipoteczny, czy warto?, który miał przedstawić suche dane, aby uzmysłowić wielu osobom, że kredyty nie są takie kolorowe, wywołał mieszane uczucia. Spróbuję dzisiaj do tego dodać trochę bełkotu…
Nasi rodzice podchodzą bardziej bojaźliwie do wszelkiej maści kredytów, czemu?
Sądzę, że My (20-30 latkowie) wchłoneliśmy wiele treści, często mało prawdziwych z masmediów. Naoglądaliśmy się filmów o amerykańskim śnie, bollywodzkich gdzie wszyscy mieszkają w pałacach, a przynajmniej w aparatamentach mając dwadzieścia kilka lat i sądzimy, że też tak możemy. Reklamy obecnie bardzo sprytne mówią stać Cię! Na pralkę, lodówkę, LCD 52”, kino domowe, samochód, a w końcu DOM. A to proszę Koleżanki i Kolegów jajo prawda! Większości z Nas w wieku 20-30 lat NIE STAĆ. Są oczywiście skrajne przypadkie, gdzie mamy nadzianych rodziców, którzy nam to wszystko kupią 😉 Albo mieliśmy wcześnie obrane cele życiowe i teraz zarabiamy tyle, że kupno samochodu z salonu nie stanowi problemu.
Wracając do osób, wokół których się poruszam, czyli takich żeby to mieć potrzebują kredyt. Wmówiono nam, że każdy może mieć dom/mieszkanie. Dobrze, może teraz masz pracę, dostajesz 3-5 tyś tys. zł netto i jesteś w stanie wejść w kredyt (weźmy skrajny) na 30 lat. I co? Jesteś pewny swojej pracy przez 30 lat? Wzrostu zarobków? To że teraz potrzebujesz na życie ułamka swojej wypłaty, a resztę możesz przeznaczyć na kredyty, to nie znaczy że utrzymasz z tego 3 dzieci.
A zdrowie? Masz dożywotnią licencję na zdrowe nogi, ręce którymi pracujesz? A myślisz, że nie będziesz musiał się zająć bliską osobą, która nagle zachoruje lub będzie miała wypadek? O tym nie mówi się w TV.
Jak wspominałem nie jest przeciwnikiem kredytów hipotecznych. Również chciałbym mieć już teraz własny domek z dużym ogrodem itp. I byłem krok przed podjęciem decyzji, ale spojrzałem w miarę obiektywnie. kredyt 30 lat, to będę miał 55 lat. Czy będe miał pracę? Czy wogóle będe mógł pracować w wieku 50 lat? Czy będzie mnie stać na wakacje, to wszystko co teraz? A ile wogóle oddam kasy do banku? No właśnie dokonałem wyliczeń zaprezentowanych wczoraj. I doszedłem do wniosku, że po prostu nie stać mnie, żeby oddać do banku poza kwotą za dom dodatkowo 120%. Przy kredycie na 10 lat jesteśmy stratni tylko/aż 30%.
Wciąż piszę o kredycie na dom, a nie mieszkanie. Powód? Jak zobaczyłem czynsze za WŁASNE mieszkanie to się przewróciłem. Dosyć że płacę za mieszkanie 300-400 tyś tys. zł to każą mi do tego co miesiąc płacić 1-1,5 tyś tys. zł czynsu.
Czyli w takim wypadku kredyt 2 tyś tys. miesięcznie + 1 tyś tys. czynsu daje już nam 3 tyś. tys. A weźcie do tego jeszcze opłaty jak Internet, kablówka itp. Do tego nikt nie daje gwarancji, że opłaty nie pójdą w górę, czy bank nie wymyśli dodatkowego haraczu bo źle przędzie.
Chcę tylko przestrzec innych, którzy myślą tak łatwowiernie jak ja myślałem. Banki muszą na czymś zarabiać, teraz często reklamują się tekstami: Przedmiot X tylko za 50 zł miesięcznie, nie dodając że przez Y lat.
Nawet te 50 tys. zł własnej kasy oszczędzonej to w niektórych przypadkach drugie 50 tys. zł do przodu! A to już tylko 2 lata wstrzymania się z zakupem.
Co zrobić do tego czasu? Nie ma uniwersalnej odpowiedzi, każdy jest w innej sytuacji. Wynająć mieszkanie jesteśmy w stanie od 600-800zł w górę. Czyli nieco mniej niż sam czynsz przyszłego mieszkania. W przypadku domku niby jesteśmy stratni.
Przyznam, że się nad tym głębiej nie zastanawiałem, bo nie miałem ku temu powodów i trudno coś doradzić.
Arkusz: Kredyt hipoteczny