To już stało się policyjno-akademicką tradycją, że co roku (2008 i 2009), w czerwcu ma miejsce „wejście policjantów” do wybranych pokoi akademickich na trójmiejskich uczelniach (Politechnika Gdańska i Uniwersytet Gdański).
W czwartek rano miała miejsce kolejna tego typu akcja, i kolejny raz słychać lament studentów. I nadal tego nie rozumiem.
Przed pierwszym „nalotem” było wiadomo, że takie akcje mają miejsce w Polsce i problemy głównie mają osoby, które udostępniają w świat pirackie programy, gry, filmy i muzykę. Takie przypadki najłatwiej wykryć policjantom, bo wglądu do wewnętrznych sieci uczelnianych od tak nie mają.
Po akcji w 2008 jak mi wiadomo (wcześniej mieszkałem w DS9 PG) wprowadzono odpowiednie modyfikacje regulaminów (nie można udostępniać prawie nic) i w ten sposób ilość użytkowników DC (bardzo znany system wymiany danych swego czasu w DS-ach) spadła do jakiś kilkunastu. Za moich czasów było normą, że siedziało na DC ponad 2 000 osób (PG, UG i inne trójmiejskie uczelnie mające wjazd) każdego wieczora.
Mimo tych wszystkich konsekwencji wypisanych czarno na białym, znalazło się w mijającym roku akademickim 2008/2009 ponad 20 śmiałków, którzy udostępniali nie to co trzeba na świat (prawdopodobnie p2p, niektórzy nie udostępniali a sprzedawali w postaci gotowych płyt). Piszę 20 śmiałków, ponieważ tyle komputerów zarekwirowano. Możliwe, że wykryto mniej przypadków łamania prawa, ale wzorem roku poprzedniego jak mieli policjanci nakaz na dany pokój, to brali wszystko jak popadnie, nie biorąc pod uwagę, że współlokatorzy mogą nie mieć nic wspólnego z akcją.
Za zeszłoroczną akcję KWP Gdańsk dostała Złotą Blachę od Koalicji Antypirackiej.
MMTrójmiasto: Policyjny nalot na akademiki w Trójmieście
KWP Gdańsk: policjanci zabezpieczyli nielegalne oprogramowanie w akademikach