Dzisiaj uważam to już za głupie twierdzenie. Ale przez całe studia motywowałem moje przepisywanie notatek, kolorowanie itp. tym, że jestem wzrokowcem. Może nie tak dobrym jak Stephen Wiltshire, ale wzrokowcem.
Teraz jestem starszy i mądrzejszy 😉 Mogę spojrzeć wstecz bardziej obiektywnie. I mówi mi ktoś, że nie praktykuje wiedzy, tylko marnuje wiele godzin na przepisywanie notatek, bo jest wzrokowcem. Bzdura!
Owszem wzrokowiec potrzebuje zobaczyć równanie, wiązania między pierwiastkami, kod programu, jeśli nie na tablicy, kartce to w głowie. Ale ileś krotne przepisywanie tego samego nie służy wzrokowcowi tak jak sobie wmawia. Służy wyłączenie na wykucie na blachę informacji, zamiast ich zrozumienia.
Później potrafi wyrecytować każdą stronę, gdzie co zostało napisane, że od prawej strony to, tamto. Ale nie potrafi opowiedzieć własnymi słowami, bo ich nie rozumie.
Dlatego proszę nie nadużywać swoich umiejętności wzrokowych jako wytłumaczenie na brak zrozumienia tematu. Ja niestety robiłem to nadto często :/ A teraz są czasy, że na byle lenistwo znajduje się paragraf w szkole… MYŚLCIE, a nie przepisujcie bezmyślnie…