Ostatnio większe kontrowersje nagroda Nobla wywołała w 2007 roku. Wtedy pokojowa nagroda Nobla została przyznana dla Ala Gora za działania na rzecz przeciwdziałaniu ociepleniu klimatu.
Wszystkich natomiast zszokowała pokojowa nagroda Nobla dla Baracka Obamy w 2009 roku, który w tym samym roku został prezydentem USA. Nikt nie potrafił wymienić aktywnych działań prezydenta na rzecz pokoju na świecie. Sam Obama szybko zapomniał o pokojowej nagrodzie, ponieważ nie podpisał traktatu ottawskiego (zakazanie stosowania min przeciwpiechotnych).
A w tym roku komitet noblowski przeszedł sam siebie. Nagroda w dziedzinie medycyny lub fizjologii została dzisiaj przyznana Robertowi G. Edwardsowi za opracowanie zapłodnienia pozaustrojowego (in vitro).
Dokonanie Roberta G. Edwardsa i Patricka Steptoe (zmarł w 1988) było wielkie, ale moim zdaniem nie nadające się na nagrodę Nobla tym bardziej 32 lata po fakcie.
Może nie robiłbym tutaj takiego lamentu, gdyby nie media, które non stop piszą i mówią o nagrodzie za leczenie bezpłodności! (np. PAP w Wyborcza) Ludzie, kto tu leczy bezpłodność!!!
Czy jeśli ktoś zaoferuje mi włosy w peruce na moją łysinę też to nazwiecie LECZENIEM? A jest to dokładnie taka sama sytuacja. Mimo braku mam włosy, tak jak osoby UZNANE za bezpłodne „mają” dzieci (chociaż w tym wypadku cudzysłów bardzo na wyrost).
Pomieram w tej sprawie ginekologa i położnika Macieja Barczętewicza, który uważa, że jest to nagroda za procedurę technologiczną. A sam Nobel w tym kontekście to promocja przemysłowej produkcji ludzi. Mimo, że obecnie to się nie dzieje, to człowiek przez to jedno odkrycie stał się uprzedmiotowiony. Już trwają przetargi między władczymi ludźmi jak udoskonalić człowieka, jak dokonać ewidentnej czystości rasy.
Z roku na rok inni mają coraz więcej praw niż ludzie (dzieci), chociażby zwierzęta. Trzeba pamiętać, że in vitro to wielkie pieniądze, wiele prób i wciąż rozpalanych nadziei.
Domy dziecka jak pełne były tak są, a nawet bardziej bo nastolatkowie są coraz bardziej świadomi i sami mają dzieci. Niektóre usuwane, niektóre wychowane, a niektóre trafiają do biduli.
A na dodatek wszystkiego to wszystko i tak mało, bo Europy ubywa. Polska nie ma prawdziwego programu prorodzinnego / pronatalistycznego (dzietność ~ 1,3) jak chociażby Francja czy Szwecja (wskaźnik powyżej 2).
Zainteresowanym zdaniem drugiej strony barykady in vitro zapraszam do przeczytania: