Za kilka dni zaczniemy 2011 rok. Im jestem starszy tym poszczególne lata lecą szybciej. Ale nie o tym.
Nowy Rok przywita nas podwyżką VAT, podwyżką akcyz, podwyżką opłaty paliwowej itp. Ceny dóbr nie zmienią się wyłącznie o wysokość zmiany podatku VAT:
- stawka podstawowa z 22 do 23%
- stawka preferencyjna (np. żywność nisko przetworzona) z 7 do 8%
- żywność nieprzetworzona z 3 do 5% oraz żywność nisko przetworzona z 7 do 5%
W ten sposób automatycznie VAT dla mleka, jaj, mięsa czy warzyw wzrośnie o 2 pp (do 5%). Natomiast podatek VAT za makaron, zamrożone frytki, napoje owocowe/warzywne spadnie o 2 pp (do 5%). Chleb dostanie mocnego rozdwojenia. Jeśli to chleb świeży, taki z przydatnością do 14 dni obejmie go VAT 5%, natomiast dla chleba z dłuższym terminem ważności VAT wyniesie 23%.
Sprawa prasy i książek będzie również nieprosta. Czasopisma specjalistyczne oraz książki (w tym na dyskach, taśmach itp. posiadające ISBN) dostaną 5% VAT, czasopisma niespecjalistyczne oraz gazety będą opodatkowane 8% stawką, natomiast pozbawione ISBN wydawnictwa na płytach i innych nośnikach 23%.
Ale czy o tyle samo te produkty wzrosną? Nie. Ponieważ składniki trzeba dowieźć (transport, paliwo), przetworzyć (prąd, woda itp.) oraz dostarczyć do odbiorcy. Żywność zdrożeje o wiele więcej.
Czy to pomoże budżetowi naszego Państwa? Wątpię, ponieważ automatycznie zmaleje konsumpcja. A nasze PKB wacha się raptem w okolicach 4%. W takim wypadku Zachodu nigdy nie dogonimy, w tym wypadku potrzebujemy 7% PKB rok w rok, przez jakieś 30 lat.
Poza tym nawet to marne 4% PKB nie wynika z redukcji naszego długu, który wynosi już 760 mld zł (ponad 20 000 zł na głowę 1 Polaka) ale wynika z innych czynników:
- obawy Polaków przed wzrostem VAT-u i robieniem wzmożonych zakupoów
- zastrzyku kasy z Unii Europejskiej, który za chwilę się kończy
- relatywnie słaba złotówka
- akcja kredytowa banków
Nie jest fajnie, a w nadchodzącym roku będzie jeszcze mniej fajnie. Bo kombinacje z budżetem, któych dokonał rząd Tuska są tylko na krótką metę (aby do wyborów?). Dlatego do bólu powtarzam: oszczędzajcie (utratę pracy, kryzys, chorobę i inne). Polacy mają problem z odkładaniem pieniędzy na dalsze potem. Musimy to zmienić.