Dzisiaj w Polsce premiera filmu JOBS. Mi udało się wczoraj dotrzeć na pokaz przedpremierowy w gdańskim Multikinie (dzięki macnow).
Moim zdaniem nie jest to film fabularny, a tym bardziej dokumentalny. Wrażenie, o szybkiej akcji wydarzeń na początku filmu, które opisywał Dominik Łada (był na innym pokazie przedpremierowym w zeszłym tygodniu) moim zdaniem trwa do końca filmu. Ten film to zbiór przeróżnych, arcyciekawych inspiracji z życia Steve’a Jobsa.
Dlatego nie trzeba czytać biografii Steve Jobs, bo to co najważniejsze w tym filmie i tak zrozumiemy i zapamiętamy. Oczywiście do zrozumienia, tej pociętej fabuły znajomość biografii się przyda, ale to nie ma związku z filmem.
Co mi się nie podobało?
Najbardziej pierwszy odbiór filmu JOBS popsuły mi… napisy początkowe. Kto wpadł na taki dziwny sposób ich wjeżdzania, zanikania? Żenujące, zupełnie nie pasujące do tego co przyzwyczaiło nas Apple w ostatnich 15 latach. Dopóki nie pojawił się Steve na ekranie, sądziłem że to kolejny trailer innego filmu. Nie pasowała mi do całości przekazu również muzyka wrzucona jakby na siłę w kilku scenach, szczególnie podczas prezentacji iPoda pracownikom. Nastrój tworzyła już sama sytuacji, muzyka była zbędna.
Ostatnią rzeczą, która mi nie odpowiadała była scena… ujarania się. Nie mam pojęcia dlaczego autorzy postanowili dodać taką scenę. Wstawkę dotyczącą trudnego dzieciństwa Jobsa (w gruncie rzeczy nie takiego trudnego) można było zaprezentować na 100 innych sposobów – nic więcej nie wniosło to do filmu.
A co się podobało?
Cała reszta, jakieś 98% filmu. Zaczynając od myśli Steve’a nt. studiów:
System tworzy system, ja nie chcę być jego częścią.
Tylko pamiętajcie, nie można tego dzieła traktować jako kolejnego filmu. Traktujcie go jako zbiór inspiracji. Wtedy nie będzie Was drażnić wiele rzeczy, które możecie znać z Sieci, biografii, historii. Chociażby, że w Atari mówili że przeszkadza im zapach Jobsa, a w filmie był bardzo schludny 🙂 Jak również dziwnej wstawki o dowcipach o… Polakach 😉
Ciekawostką wartą odnotowania, jest przedstawienie zamiłowania Steve’a Wozniaka do Star Treka. Pierwszą nazwę dla nowej firmy zaproponował on. Brzmiała ona: Enterprise Computer 🙂
Pierwszym tytułem tego wpisu miał być „JOBS, czyli uzupełnienie biografii o emocje„. Te emocje, pokazane na każdym kroku dodały moim zdaniem kolorytu do całej opowieści. Chociażby sprzedaż płyty głównej, zamiast komputera („Myślę, że drugi model Cię zachwyci…„), ubicie dealu z Markullą, przedstawienie ojca Jobsa, kamienna twarz vs wewnętrzne emocje. Poza tym wynotowałem dla siebie na przyszłość kilka „cytatów”:
Wole karkołomne wizje, niż kolejną podróbkę
Po co mi najlepszy programista, jeśli nie wierzy w naszą przyszłość
Mam wymagać od ludzi doskonałości, a nie im schlebiać
Próbujmy rzeczy udoskonalać, a nie akceptować je takimi jakie są
Zaczynaj od kłopotu/problemu, który trzeba rozwiązać.
Nie jesteśmy Microsoftem, ani Dellem. Przestańmy ich kopiować!
Odniosłem wrażenie, że postać Steve’a Wozniaka zostałą wciśnięta do tego filmu jakby na siłę. Szczególnie nie pasuje mi do niego, scena Woz’a z parasolem, który siedzi przed domem Jobsa. Wątpię, żeby tak było 😉
I na koniec dodam, że podobała mi się koncepcja pokazania samotności (również tej wewnętrznej) Jobsa. I momentu pokazania, że w końcu dorósł, dojrzał, założył rodzinę i zaakceptował Lisę…
Powtórzę, nie traktujcie tego jak biografii, a nawet filmu fabularnego. Jest to pokazanie kilku iskier, które mogą zmienić Twoje życie. Dlatego – polecam.
PS: Thank You – Steve Wozniak & Steve Jobs!